a w mianowniku o jedną potęgę
więcej za każdym razem.
Mam pytanie do poniższego przykładu − zrobiłem go i jednym i drugim sposobem i za każdym razem
wychodzi mi co innego. Czy to:
1) ja się walnąłem i nie można tak robić. Jeśli tak − to dlaczego?
2) jest dobrze i tak ma być − jeśli tak − to dlaczego?
| t | ||
∫ | ||
| (t−2)(t+2)2 |
| t | A | B | C | |||||
1) ∫ | i potem z tego mamy: | + | + | |||||
| (t−2)(t+2)2 | t−2 | t+2 | (t+2)2 |
| t | A | Bt+C | ||||
2) ∫ | i potem z ego mamy: | + | ||||
| (t−2)(t2+2t+4) | (t−2) | (t2+2t+4) |
t2(A+B)+t(2A+C)+4A−4B−2C
A drugim sposobem wychodzi: t2(A+B) + t(2A−2B+C)+4A−2C
O co tu chodzi? Z zasad rozkładu wynika, że mam chyba prawo zrobić i jednym i drugi sposobem?
Chyba, że mi się coś pomieszało?
Nie znoszę tego typu zadań.....