matematykaszkolna.pl
s use: Siema! prosiłbym o dowód prosty i zrozumiały na pochodną funkcji złożonej ( szukałem w internecie jednak nie znalazłem nic ciekawego poza tym http://www.matematyka.pl/23319.htm Rogal91 na koncu pstu takie wyprowadzenie pokazuje jednak nie wiem czy jest poprawne poza tym nie łąpie sie w tych
 dy 
przejsciach

wyprowadzi ktos emotka bede wdzięczny również za niewielki komentarz tak
 dx 
żebym zrozumiał ^^
8 cze 22:50
asdf: znasz granice funkcji i pochodną z definicji? tzn. interpretację geometryczną?
8 cze 22:55
use: znam granice pochodną z def tez znam ( przyrost wartosci przez przyrost argumntów )
8 cze 23:02
Basia: chyba nie da się prościej y = f(g(x)) u = g(x) y = f(u)
dy dy du 

=

*

= f'(u)*g'(x) = f'(g(x))*g'(x)
dx du dx 
 1 1 5 
pierwsze przejście to jak zapisanie zwykłego ułamka

=

*

 2 5 2 
bo chyba z tym masz problem
8 cze 23:03
use: no włąśnie i teraz tak ; dy rozumiem ze to jest pochodna y czyli y(u)` ? du to pochodna funkcji g czyli g(x)` dx to przyrost argumentow dlatego przy takim zapisie ;
dy du 

*

skąd nagle dostaje ten wynik skoro wg mojego rozumowania mamy w mianowniku
du dx 
przecież pochodną g(x)` i gdzie ona sie podziała tego troche nie rozumiem bo to że tam dy/du *du/dx sie skroci tak jak ulamek to raczej logiczne tylko skąd nagle taki wynik że f`(g(x))*g`(x) potrafi mi to ktos rozjasnic czy juz totalnie tego nie chwytam i lepiej zając się czyms innym i z matematyka dac sobie spokoj
8 cze 23:55
PW: Tak zwyczajnie z definicji liczymy granicę przy x→xo
 f(g(x))−f(g(x0)) f(g(x))−f(g(x0)) g(x)−g(x0) 

=


.
 x−x0 g(x)−g(x0) x−x0 
Zwykła sztuczka z pomnożeniem licznika i mianownika przez g(x)−g(x0). Widać, że drugi ułamek ma granicę g'(x0) [bo w założeniu twierdzenia jest istnienie takiej pochodnej]. Nad pierwszym ułamkiem trzeba się trochę zastanowić, dlaczego mianownik dąży do zera, gdy x→x0. Jeżeli tak, to ułamek ten dąży do pochodnej funkcji f(g(x)) w punkcie x0 [istnienie takiej pochodnej jest w założeniach twierdzenia]. To co Basia napisała, jest skrótowym zapisem tego rozumowania. Warto jednak zajrzeć do książki z wykładem analizy, tam takie twierdzenia pewnie są z dowodami i z całym bogactwem niuansów.
9 cze 01:33
asdf: @use to dopiero początek analizy emotka A tak na poważnie, żeby Cie troche uspokoić: wszystko to będziesz mieć na wykładzie i wyprowadzenie tego nie bede Ci stanowić wielkiego problemu − wydaje mi sie, ze za szybko chcesz gonić z materiałem..Dobrze jakbyś poznał pierw co to jest granica ciągu, funkcji (definicję Hainego szczególnie i Cauchy'ego dodatkowo) i dopiero pochodną (czyli taką specjalną granicę funkcji). Troche obycia z tym i na pewno dasz rade emotka
9 cze 02:08
use: Własnie PW ten trik z mnozeniem jest dla mnie zrozumiały bo to zwyczajne pomnożenie ułąmków tylko dlaczego mamy prawo do takiego mnozenia skoro;
dy f(g(x)−f(g(x0) 

=

wolałbym zapisac tak ;
dx x−x0 
oczywiscie zakladamy ze sa spelnione wszystkie warunki na istnienie pochodnej ale do rzeczy ;
dy f(g(x+x0)−f(g(x)) 

=

dx g(x+x0)−g(x)  
i własnie tak powinno to wygladac ( chyba sie nie myle )
 g(x+x0)−g(x) 
wiec jakim prawqem teraz mozemy to pomnozyc przez

tego troche nie
 (x+x0)−x 
czaje bo tak jak slusznie zauwazylem dlaczego pierwszy ulamek ma w mianowniku x−x0
9 cze 11:14
use: jak slusznie zauwazyles tam mialo byc emotka
9 cze 11:15
use: rozjaśni mi to ktoś ^^
9 cze 12:03
PW: Przeczytaj jeszcze raz mój wpis z 1:33. Granica pierwszego ułamka to z definicji szukana pochodna funkcji złożonej. Dalej sztuczka z mnożeniem licznika i mianownika przez g(x)−g(x0). Nie robiłem nic takiego jak piszesz o 11:14.
9 cze 12:14