:)
Na poprawę humoru:
Pewnemu profesorowi matematyki zepsuł się kaloryfer. Nie wiedział jak to naprawić, więc wezwał
hydraulika. Ten chwilę postukał i naprawił. Profesor jak się dowiedział ile ma zapłacić, mina
mu zrzedła.
− Panie majster. Dlaczego to tyle kosztuje?
− To jest dużo?
− To pół mojej pensji.
− Gdzie pan pracuje?
− Jestem pracownikiem naukowym na wydziale matematyki.
− Panie, przyjdź pan do nas. Tygodniowy kurs i naprawia pan kaloryfery. Tylko nie przyznawaj
się pan do wykształcenia. Skończył pan 7 klasę i nic więcej. U nas tylko takich przyjmują.
Profesor poszedł na kurs i zaczął pracować. Po roku szefostwo zarządziło podnoszenie
kwalifikacji i wszyscy musieli skończyć podstawówkę. Na pierwszej lekcji matematyki profesor
został przywołany do tablicy. Kazano mu napisać wzór na pole koła. Niestety jak na złość
zapomniał go. Wyprowadza więc go. Pisze, pisze i ma wynik: P= − pi*r2. Błąd, pole nie może być
ujemne. Sprawdza obliczenia, wszystko dobrze. Odsuwa się od tablicy a z sali słychać szepty
kolegów:
− Zmień granice całkowania...
12 lip 14:12
Święty:
12 lip 14:20
Basia:
12 lip 15:04
12 lip 15:06
Basia:
Yoyo już nie jest aż tak źle

, dobrze wprawdzie też nie

, ale powiedzmy "jako tako".
Natomiast dawno, dawno temu młodzi pracownicy naukowi pewnego uniwersytetu (matematycy)
regularnie co roku w sierpniu spotykali się w pewnej bardzo pięknej zresztą winnicy we
Francji.
I nie na degustację wina, jak łatwo się domyślić, tam przyjeżdżali.
12 lip 15:16
Yoyo: hahahaha xD Dobre Basia
13 lip 00:01
Jakub: Dobre

To teraz historia też z hydraulikiem, tylko "z życia wzięta" i to życia mojego. Parę lat temu
zepsuł mi się zawór przy kaloryferze. Podstawiłem wiaderko, ale kapanie kropel mnie
rozpraszało. Wypróbowany sposób, czyli ignorowanie problemu

, w tym wypadku zawiódł.
Postanowiłem sam naprawić, ale śruba od plastikowej nakrętki na zaworze była zapieczona. Nie
chciałem próbować siłowych metod, bo bałem się ze stara nakrętka i zawór (ponad 20 lat) w
ogóle się rozsypie. Postanowiłem wezwać fachowca.
W pobliskim sklepie hydraulicznym polecili mi Pana Stasia. Podobno sprawdzony i polecany przez
klientów. Zadzwoniłem i umówiłem się na jedyny najbliższy wolny termin czyli o szóstej rano
dwa dni później. Trudno trzeba było wstać, by przywitać Prawdziwego Fachowca. Wprowadziłem
Pana Stasia do pokoju, a ten się rozejrzał. Zobaczył moje książki i wycedził "aha matematyk".
Pokazałem mu zawór, popatrzył i kazał sobie przynieść klucz francuski, bo przyszedł bez
narzędzi. Pobiegłem do piwnicy i mu go przyniosłem. Ten wziął i plastikową nakrętkę, którą się
bałem mocniej przekręcić, po prostu tym kluczem rozwalił na kawałki

. Następnie odkręcił i
kazał sobie przynieść "jakiś smar". Jak mu przyniosłem wziął wyciągnął ze swojego swetra
kawałek wełnianej nitki, utytłał ją w smarze, owinął zawór i przykręcił z powrotem. Mnie
szczęka opadła na ten widok. Następnie zadowolony, że nie cieknie zażądał 50 złoty za te 10
minut roboty. Mi szczęka opadła jeszcze niżej. Nie dyskutowałem i dałem mu te 50 złoty, bo
wciąż trzymał mój klucz francuski w ręku. Następnie jeszcze raz popatrzył na moje książki i
sobie poszedł.

Od tego czasu staram się, co mogę, sam naprawiać. Wolę dwa razy zepsuć i trzy razy zapłacić za
części, ale czegoś się przy tym nauczyć.
13 lip 00:47
Gustlik: Ja też się staram robić sam. Nie wszystko oczywiście, ale elektrykę mam opanowaną, cieknący
kran też naprawię, ostatnio naprawiałem też meble i to nowe, bo teraz to robią takie
kapitalistyczne buble, kosztuje taka np. szafka dla dziecka 600 zł, a po pół roku odpada półka
albo panel od szuflady, bo skrecone za pomocą lipnych zaczepów, podobnyu problem miałem z
tapczanem − stelaże trzymające cieżki materac były zamocowane śrubkami nadajacymi się do
powieszenia co najwyżej małego obrazka na ścianie, oczywiście rozwaliło to mi się, musiałem
dać mocne śruby i teraz trzyma. Cena z górnej półki, a jakość z dolnej. Ja mam na to sposób −
idę do sklepu z częściami metalowymi, kupię kilka wkrętów, śrubek i blaszek, kosztuje to
kilka, góra kilkanaście złotych i skręcam po swojemu, oczywiście w niewidocznym z zewnątrz
miejscu, żeby nie zepsuć estetyki − trzyma potem latami. Nie będę kupował co pół roku szafki i
cwaniakom nabijał kabzę. Niech obniżą cenę np. do 50 zł, to wtedy kupię, bo za taką jakość
więcej sie nie należy, a jak toto kosztuje kilka stówek, to ma się trzymać 20 lat. Mam w domu
jeszcze meble z czasów PRL, mają po 40 − 50 lat i trzymają się bez problemu. Czasem się
zdarzy, ze sie zamek w szafie zepsuje, ale po tylu latach ma prawo − wymienię zamek i jest OK.
Ale nie odpada żadna ścianka czy półka.
13 lip 01:48
Yoyo: Znalazłem kiedyś na pewnej stronce

Inżynier oraz matematyk mieszkali razem w jednym pokoju. W ich kuchni była elektryczna kuchenka
i każdego ranka czajnik ze świeżo nalaną wodą znajdował się na tylnym prawym palniku kuchni.
Zarówno inżynier jak i matematyk doskonale wiedzieli, który konkretnie kurek należy
przekręcić, aby zagotować wodę w czajniku na kawę.
Pewnego ranka inżynier przyszedł do kuchni i zobaczył, że − być może przez roztargnienie
obsługi pokoju− czajnik znajduje się na przednim lewym palniku. I jak to inżynier, zaczął
główkować, rozejrzał się po kuchni, w szufladzie znalazł schemat elektryczny kuchni i na
schemacie połączeń odszukał informację, który kurek włącza ten palnik. Następnie przekręcił
kurek i zagotował wodę na kawę.
Kolejnego poranka to matematyk wstał pierwszy i odkrył, iż czajnik znajduje się na lewym
przednim palniku. Matematyk jak to matematyk, nie bawił się w subtelności, tylko przesunął
czajnik na tylny prawy palnik, w ten sposób redukując problem do poprzedniego problemu, który
już uprzednio rozwiązał...
13 lip 02:28
Yoyo: Kilku naukowcom zadano to samo pytanie: „Ile wynosi 2 razy 2?”
Inżynier wyjął suwak logarytmiczny, dokonał obliczenia i odpowiedział: „3,99”.
Fizyk spojrzał na swoje techniczne tablice i odpowiedział: „wynik leży pomiędzy 3,98 a 4,02”
Matematyk zastanowił się przez chwilę i odpowiedział: „Nie wiem jaki jest wynik, ale mogę
zapewnić, iż rozwiązanie istnieje!”.
Filozof zapytał: „Ale co rozumiemy przez 2 razy 2?”.
Logik zapytał: „Proszę zdefiniować 2 razy 2 bardziej precyzyjnie.”
Socjolog odpowiedział: „Nie znam odpowiedzi, ale przyjemnie było o tym rozmawiać”.
Student medycyny: „4”. Wszyscy popatrzyli na niego zdumieni: „Jak to obliczyłeś

”. Student:
“Zapamiętałem wynik”.
13 lip 02:33