Tegoroczne wyniki matur – znów matematyka górą!!! - zapraszam do dyskusji
Gustlik: Tak – górą. Pod względem ilości maturzystów, którzy oblali egzamin z tego przedmiotu.
Jak podaje Centralna Komisja Egzaminacyjna (CKE), w tym roku maturę zdało 80 % absolwentów,
natomiast matematykę zdało 85 % zdających. Nietrudno obliczyć, że 20 % maturzystów nie zdało
egzaminu dojrzałości, w tym 15 % oblało matematykę. To wprawdzie lepiej niż rok temu
(odpowiednio 25 % oblanych matur i 21 % z „powodu” matematyki), ale ten wynik nie jest dobry.
I jest to niestety najwyższy odsetek oblanych matur, inne przedmioty poszły o wiele lepiej.
Dlaczego królowa nauk faktycznie „króluje” w tym niechlubnym rankingu? Odpowiedź jest prosta,
są tego następujące przyczyny:
1) nieumiejętność przekazania wiedzy przez nauczycieli,
2) fatalna metodyka nauczania tego przedmiotu,
3) fatalnie ułożona podstawa programowa, zwłaszcza na poziomie podstawowym.
Ad 1) Jak uczą nauczyciele? Różnie, jedni bardzo dobrze, inni kiepsko, o tym wiadomo od dawna,
ich wiedza jest też różna, poza tym niektórzy nie mają daru „sprzedawania” wiedzy w przystępny
sposób, choć mają jej dużo – to jedna z przyczyn tego stanu rzeczy.
Ad 2) Metodyka nauczania matematyki jest pod psem, zadania rozwiązuje się metodami „dookoła
świata” zamiast prosto. Większość nauczycieli do rozwiązania nawet prostych zadań stosuje
skomplikowane metody, mimo istnienia prostszych, np. układy równań z dwiema, a nawet trzema
niewiadomymi tam, gdzie zadanie da się rozwiązać prostym równaniem z jedną niewiadomą, zadania
z rachunku prawdopodobieństwa rozwiązuje się drzewkami, które ledwo się mieszczą na kartce A4,
zamiast prostymi metodami kombinatorycznymi itp. Przykładów można mnożyć, nie będę się
rozpisywał, ale w każdym dziale matematyki można byłoby zastosować prostsze metody od
„szkolnych”,
Ad 3) Fatalny i niespójny program nauczania, niedopracowany pod względem metodycznym i
merytorycznym, przypomina on ser szwajcarski, bo jest tak dziurawy. Z nieznanych mi przyczyn
większość prostych zagadnień i metod usunięto z poziomu podstawowego i przeniesiono na poziom
rozszerzony albo w ogóle usunięto z programu szkoły średniej, a zadania, w których te metody
by pomogły, rozwiązuje się „na piechotę” – z pięć razy dłużej i trudniej. Jest to paradoks,
ale taka jest prawda: wiele zadań na poziomie rozszerzonym uczniowie rozwiązują prostszymi
metodami, niż na poziomie podstawowym, tylko dlatego, że ktoś w MEN uznał, że prosty wzór jest
za trudny (a może za prosty?) dla uczniów na podstawach. I trzeba utrudnić im życie. Jako
przykład mogą służyć wektory – do obliczenia ich współrzędnych wystarczy od współrzędnych
końca odjąć współrzędne początku – potrzeba jest tylko znajomość dodawania i odejmowania, a to
już jest na rozszerzeniu. Tymczasem wektory znacznie ułatwiają rozwiązywanie zadań z tzw.
geometrii analitycznej – działu opisującego figury w układzie współrzędnych. Inny przykład –
kombinatoryka, która jest podstawą rachunku prawdopodobieństwa – podstawa usunięta z podstaw,
w zamian za to mamy drzewka i inne murzyńskie metody „dookoła świata”. Kto taki badziewny
program opracował

?
Nauczanie matematyki wygląda tak, jak jazda z Warszawy do Łodzi przez Paryż. Nic dziwnego, że
tak dużo abiturientów oblewa ten przedmiot, bo mało kto rozumie skomplikowane metody. A
wiadomo – im dłuższą drogą jedziesz, tym więcej czasu to zajmuje i łatwiej zbłądzić. W
zadaniach z matematyki jest dokładnie tak samo: im dłuższy sposób, tym więcej czasu zajmuje
zadanie i łatwiej o pomyłkę. Winę za tę fatalną metodykę ponosi cały system oświaty: od
ministra edukacji narodowej poprzez autorów podręczników, kuratoria, na nauczycielach
skończywszy. Bo mimo kiepskiej podstawy programowej nauczyciel ma prawo rozszerzyć program i
pokazać uczniom zagadnienia z poziomu rozszerzonego a nawet zagadnienia nie objęte podstawą
programową, jeżeli uzna, że ułatwią one zrozumienie materiału. MEN nawet do tego zachęca.
Takie samo prawo mają też autorzy podręczników – wystarczyłoby tylko zaznaczyć jakimś znakiem
graficznym postawionym z boku, że jest to materiał spoza podstawy programowej. CKE również
zezwala na rozwiązywanie zadań dowolnymi metodami, byleby tylko były one prawidłowe, wiem coś
o tym, bo rozmawiałem z egzaminatorami. Można np. pole trójkąta obliczyć za pomocą matematyki
wyższej, ważne tylko, żeby się nie pomylić.
Niestety zdarzają się też nauczyciele, którzy nie akceptują innych metod, każą uczniom
rozwiązywać zadania tylko „swoimi” sposobami, za użycie innych metod, choć prawidłowych,
odejmują punkty na sprawdzianie i do tego wciskają uczniom kit, że CKE nie uzna tych metod na
teście gimnazjalnym czy maturze. Nic gorszego. Zmusza się w ten sposób ucznia do trudniejszych
metod, uczeń się stresuje a nie rozumiejąc tej „szkolnej” metody nie potrafi potem rozwiązywać
zadań na sprawdzianach i egzaminach i po prostu oblewa je. Takie „nauczanie” to tylko
krzywdzenie uczniów, idąc tym tokiem rozumowania, to należałoby oblać wszystkich geniuszy. Tak
postępujący nauczyciel powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony, bo nie dość, ze zaniżając
ocenę za dobrze rozwiązane zadanie łamie prawo, to jeszcze postępuje niepedagogicznie,
uniemożliwia uczniowi rozwój i zniechęca do poznawania przedmiotu: „po co się mam wysilać,
skoro dostanę pałę za to?”. Tymczasem jeżeli uczeń stosuje inne metody, to tylko o nim
świadczy, że się albo interesuje matematyką albo dokształca, np. chodzi na korepetycje. A to
powinno tylko dobrze świadczyć o uczniów, że wie więcej, niż pani go nauczyła w szkole.
Nie bronię tutaj uczniów, bo wśród nich są różni ludzie – mniej lub bardziej zdolni, mniej lub
bardziej pracowici i na pewno część z tych 15 % oblało, bo nie przyłożyli się do nauki albo
byli bardzo słabi, ale jestem pewien, że co najmniej 50 % spośród tych oblanych maturzystów to
wina tej fatalnej metodyki. Zmienić metodykę, a zdawalność matematyki na maturze przekroczy 90
%, bo to nie jest trudny przedmiot, tylko fatalnie nauczany.
Na sprawdzianie, maturze czy innym egzaminie czas jest cenniejszy od pieniądza. Jeżeli uczeń
zna krótsze sposoby, to każde zadanie zajmie mu mniej czasu, a co za tym idzie – zdąży
rozwiązać ich więcej i tym samym zdobędzie więcej punktów, osiągnie lepszy wynik. A jeżeli
idzie na kierunek studiów, na którym matematyka jest brana pod uwagę przy rekrutacji, to ma
większe szanse dostania się na ten kierunek. Tylko skąd uczeń ma znać te metody, skoro
nauczyciel w szkole nie pokazał?
4 lip 17:25
Mila: Gustlik, nie wylewaj zimnej wody na nauczycieli matematyki, są tacy, jak zawsze, a nawet lepsi,
bo zwolnienia to wymuszają.
System edukacji jest fatalny po sławnej reformie Handkego.Gimnazja to nieporozumienie.
Słyszałam, jak pan Buzek twierdził, że "przeprowadził 4 reformy i wszystkie się udały".
Brak szkół zawodowych, a co za tym idzie słaba młodzież idzie do liceum. Licea zaniżają progi
punktowe przy rekrutacji, aby utrzymać się na rynku pracy.ITD
Pozdrawiam.
4 lip 17:56
Artur z miasta Neptuna:
Na wstępie parę pytań:
1) Kiedy zdawałeś maturę?
2) Czy zdawałeś maturę z matematyki? Zdałeś ją?
3) Czy uważasz, że podstawowy poziom matury z matematyki jest 'wysoki' ?
4) Czy znasz kogoś kto NIE zdał podstawowej matury z matematyki (w ciągu ostatnich 2 lat)? Czy
dana osoba uczyła się sumiennie, czy sobie 'olewała'?
A teraz do rzeczy − absolutnie się z Tobą nie zgadzam, jakoby 50% maturzystów, którzy 'oblali
matmę' uzyskała taki wynik przez fatalnej metodyki (sposobu nauczania i wytycznych CKE).
Uzyskanie 30% (czyli 15pkt) powinno być PRYSZCZEM nawet dla mało zdolnych osób, które nie mają
zdolności matematycznych (=zdolności analizowania i wyciągania wniosków) i 'wkują' na pamięć
standardowe zadania z testów, których jest od groma.
Chodzi mi oczywiście głównie o część testową, w której 75% zadań powtarza się (jeśli chodzi o
treść ... ale i dane bywają zbliżone bądź wręcz identyczne).
Tak się składa, że uczyłem rok temu osobę do poprawki (za pierwszym razem miał .... 28%

). W
ciągu dwóch miesięcy miałem z nim przerobić cały materiał, niestety już na pierwszym spotkaniu
okazało się, że:
1) facet każde zadanie (testowe bo do otwartych to daleka droga była) zaczynał od przeglądania
tych 'niby' tablic
2) facet nie miał bladego pojęcia 'gdzie co jest' w tych tablicach (przy każdym zadaniu,
przeglądanie tablic rozpoczynał od 1 strony

)
3) nie znał ŻADNYCH wzorów (pole trójkąta ? żarty .... jedynka trygonometryczna? przecież jest
w tablicach ... sinus? a co to jest)
4) gdy w zadaniu miał określić wartość sinusa (mając podany cosinus), a wcześniej zrobił
analogiczne zadanie tylko wyznaczał cosinusa (mając sinus) −−− to nie był w stanie tego
uczynić (ale cosinusa z sinusa później nadal potrafił

)
5) nie wiedział co to jest:
a) potęga
b) delta
c) funkcja
| | 2 | | 1 | | 3 | |
6) nie potrafił dodawać, odejmować ułamki ( |
| + |
| = |
|  ) |
| | 3 | | 4 | | 7 | |
Po 2h 'zalapał' ułamki i nawet rozwiązywał proste równania.
Dzień później −−− czysta karta −−− te same błędy ... ułamków nie potrafi dodawać.
W ciągu dwóch miesięcy nauczyłem go dwóch rzeczy:
a) jak dodawać ułamki (jeeeeej)
b) aby zawsze sprawdzał to co wyliczy
Z materiału nie tknęliśmy nawet prawdopodobieństwa i kombinatoryki, funkcji (w tym funkcji
liniowych).
Chłopak zdał (32%) robiąc TYLKO zadania testowe i tylko te które potrafił 'ruszyć'.
Jeżeli chcesz mi powiedzieć, że jego wiedza była spowodowana złym 'sprzedawaniem' wiedzy przez
nauczyciela, czy też złym programem ... to wybacz ale gadasz straszliwe głupoty.
4 lip 18:05
Artur z miasta Neptuna:
Podstawowy problem jest taki −−−− maturzysta (przeciętny) to IDIOTA ....

Taka jest smutna
prawda. (tak samo jak typowy przedstawiciel naszego społeczeństwa to skończony idiota ... tak
samo jest z maturzystą) ... Który nie potrafi myśleć, czytać ze zrozumieniem i ma zerową
wiedzę na jakikolwiek temat (potrafi tylko 'jechać' na ściągach czy innych opracowaniach −
bezmyślnie kopiować kropka w kropkę).
Co do słów przedmówczyni −−− poziom matematyki (i innych przedmiotów także) nie ubłagalnie
spadał z roku na rok od 1989r. Wprowadzenie gimnazium jedynie spowodowało nagły skok w dół.
Jestem z ostatniego rocznika 'starej szkoły' (brak gimnazium) więc zdaję sobie sprawę z
przepaści pomiędzy mną a rocznikiem niżej. Jednak także była przepaść pomiędzy moim
rocznikiem, a rocznikiem mojej siostry (5 lat starsza) −−− chociażby nieszczęsne całki były u
niej w programie, podczas gdy u mnie ich już nie było (to że większość i tak je miała to już
inna sprawa).
4 lip 18:16
Mila: Artur, zgadzam się z Tobą, że poziom spadał od 89 roku, odpowiedz sobie na pytanie − dlaczego?
Ja mam swoją teorię, ale nie będę jej upowszechniać.
Pytanie drugie, czy pochodne i całki potrzebne są w liceum. Według mnie − nie. Nie dlatego
jest niski poziom, że nie ma, granic,pochodnych, ale dlatego,że jest kiepski system rekrutacji
do szkół wszelkiego typu ( wyłączam szkoły obowiązkowe).
Ponadto pozwolono eksperymentować z podręcznikami, programami, liczbą godzin matematyki.
Jest naprawdę szeroki i piękny materiał bez granic, pochodnych, całek.
To powinno się zostawić na studia. Tu niestety też komercja i to jest osobny rozdział.
4 lip 18:36
Gustlik: Artur − niewątpliwie masz rację − są takie kompletnie słabe osoby. Ale u metodyka też leży. Np.
dlaczego zadania typu "W ciagu arytmetycznym dane są a5=6, a9=14, wyznacz ten ciąg"
rozwiązuje się układem równań tylu:
6=a1+4r
14=a1+8r
zamiast skorzystać z zasady, że między dwoma wyrazami jest tyle różnic, ile wynosi róznica
numerów tych wyrazów, czyli a9−a5=4r? Mamy wtedy równanie z JEDNĄ niewiadoma 14−6=4r, a
potem a1=a5−4r? Z jedną niewiadomą jest łatwiej niż układem. A obliczanie pola trójkąta
mając współrzędne jego wierzchołków? Najłatwiej wektorami, wtedy trzy linijki i po zadaniu. a
w szkole robi się to obliczając długości podstawy i wysokości, co zajmuje nieraz całą kartkę
A4. Naprawdę dużo osób nie kuma tych zagmatwanych metod, jak pokazuję szybsze i łatwiejsze, to
dziwią się, ze tak prosto można rozwiazać zadanie.
4 lip 18:38
Artur z miasta Neptuna:
A pani, która sprząta u mnie miała na maturze (podstawowej) druga pochodną, punkty przegięcia
(kto z maturzystów wie 'co to jest'

)
Odniosę także do Twego przykładu odnośnie prawdopodobieństwa −−− każde (ale to każde na
poziomie liceum) zadanie z prawdopodobieństwa uda Ci się zrobić za pomocą drzewka −−− nie
zawsze jest to najkrótsza metoda, ale jest ta metoda jest PEWNA

.
Natomiast, aby korzystać ze wzorów poznanych na kombinatoryce, musisz wiedzieć co one
przedstawiają, do czego się odnoszą. Powiem Ci szczerze −−− ja nie znam wszystkich wzorów z
kombinatoryki, a te które znam to nie wiem czy to jest wariancja, permutacja czy coś jeszcze
(nawet nazwa mi wyleciała z głowy) ... wszystkie zdania robiłem korzystając z
prawdopodobieństwa prostego (za wyjątkiem zadań w których korzystałem ze schematu
Bernulliego), a prawdopobieństwo proste jest niczym innym jak LICZENIEM Z DRZEWKA (tylko nie
musiałem sobie drzewka rysować, aby to policzyć).
Ile czasu jest na maturze? 2h? 3h? To jest więcej niż potrzeba, aby zrobić te 25−30 zadań,
gdzie większość z nich to zadania testowe, które z kolei można (od biedy) zrobić na zasadzie −
'podstawiam kolejne odpowiedzi i sprawdzam, która jest prawidłowa'.
Nie przeczę, że sposób nauczania jest prawidłowy − bo nie jest. Że są nauczyciele, którzy nie
potrafią przekazać wiadomości. Jednak głównym problemem jest podejście samych uczniów.
Z ręką na sercu niech każdy sobie odpowie ile zadań robił sam z siebie, aby przećwiczyć daną
metodę ... a jak często poprzestawał na siedzeniu na lekcji i rysowania jakiś 'pierdół' w
zeszycie, ewentualnie robiąc jeszcze (czyli przeważnie po prostu przepisując) zadania domowe.
Spójrz na zadania dawane tutaj na forum −−− 99% z nich to są zadania 'banalne', a osoby je
podające nie mają bladego pojęcia 'jak to się robi'.
Przykład. Badanie zmienności funkcji (obecnie jest to poziom uczelni wyższej −−− zgroza).
Ludzie podają funkcję i piszą "niech ktoś to zrobi".
Ktoś (niech będzie, że ja) podaje 'procedurę' bądź odsyłają do analogicznego zadania (już
rozwiązanego).
Mija jakiś czas i człowiek pisze błędnie policzone pochodne, bądź granice ... lub co lepsze
jednostki − błędnie określoną dziedzinę.
To nie wynika ze złego przekazania wiedzy, czy też fatalnych wytycznych CKE ... tylko z braku
przećwiczenia przez ucznia/studenta.
Reasumując: Jeżeli ktoś chce narzekać na jakoś nauczania, niech najpierw zrobi wszystko co
możliwe, aby wiedzę nabytą na zajęcia opanować −−−−− nawet najlepszy nauczyciel nie ma
możliwości przekazania wiedzy w taki sposób, aby każdy uczeń 'załapał' wszystko na zajęciach
−−− trzeba pracować w domu −−− chociażby po to, aby utrwalić sobie to co było na zajęciach.
A teraz odnośnie reformy.
Reforma oświaty spowodowała, że uczeniom 'odpada' de facto 4 lata nauki, ponieważ:
1 klasa gimnazium to robienie z siebie idiotów (nowe towarzystwo − trza się pokazać)
2 klasa gimnazium to ciąg dalszy robienia z siebie idiotów (alkohol i te sprawy)
3 klasa gimnazium to gryzienie paznokci bo testy będą i trzeba KUĆ do testów
1 klasa liceum to nowe towarzystwo więc znowu robienie z siebie idiotów
2 klasa liceum to 'załamka' bo jest się na poziomie 6 klasy podstawówki, nie potrafiąc
porządnie dodawać i mnożyć.
Czy to wina nauczycieli? Nie. Jest to w 70% wina uczniów, a w 30% 'ynteligentnych' polityków,
którzy postanowili 'spędzić całe bydło' w jedno miejsce.
Jeżeli kogoś uraziły moje słowa −−− to wybaczcie ... ale tak niestety postrzegam gimnazialistów
(jako ogół).
4 lip 18:45
Gustlik: Mila, masz sporo racji, ale uważam, że granice, pochodne i całki powinny być na
rozszerzeniu. Na podstawach − zgodzę się − nie są potrzebne, bo na kiego one humanistom? Ale
ścisłowcy powinni je mieć, potem na studiach jest łatwiej. Sam zdawałem matematykę w czasach,
gdy całki i pochodne były OBOWIĄZKOWE − w 1988 r. (tu odpowiadam przy okazji Arturowi − zdałem
maturę z matmy na 5), dodam że w LO miałem też równania różniczkowe, liczby zespolone i
szeregi. To mi potem ułatwiło studia na Politechnice Wrocławskiej, bo na I roku matma to była
dla mnie powtórka materiału, wiedziałem o co biega i dzięki temu gładko zaliczałem kolokwia, a
z egzaminów babka od matmy mnie zwlalniała za dobre oceny z kolokwiów.
Masz rację co do gimnazjów i eksperymentowania z podręcznikami. W dodatku uważam, że na
matematyce należy zlikwidować zadania zamknięte (testowe) na wszystkich poziomach, a zamiast
nich wprowadzić zadania o tym samym stopniu trudności, nawet i tej samej treści, tylko bez
odpowiedzi ABCD. Uczeń ma sam dojść do wyniku, a nie zgadywać. Testy mogą być np. z historii
− np. w którym roku wybuchło Powstanie Warszawskie i ABDC − podane 4 daty, albo z geografii −
np. stolicą Francji jest ABCD − podane 4 miasta itp. a nie z matematyki, bo to uczy
podpasowywania odpowiedzi, a oducza logicznego myślenia. Tak samo należaloby zlikwidować testy
na fizyce i chemii − na przedmiotach ścisłych trzeba myśleć, a nie zgadywać.
4 lip 19:01
Artur z miasta Neptuna:
Gustik −−− zadanie polega na 'wyznaczenie TEGO ciągu'
czyli musisz wyznaczyć wzór na a
n =
a1 + (n−1)
r ... jak widzisz ... musisz
wyznaczyć DWIE DANE

Wzór podstawowy (ten podany wyżej) każdy powinien znać ... wzór a
n = a
k + (n−k)r już raczej
mało kto będzie znał (zresztą go 'w tablicach' nie ma). Jednak to jedno równanie nie wystarczy
... bo jeszcze musisz wyznaczyć a
1 ... więc de facto obliczasz układ równań

(dwa równania
z dwoma niewiadomymi).
Co do pola trójkąta mając podane wierzchołki −−− metoda z wysokością nie jest szybsza ... ale i
tutaj −−− łatwiejsza w opanowaniu + wykorzystuje wiedzę poznaną z innych zadań (wyznacz prostą
prostopadłą do prostej danej wzorem)
Co do obliczeń wektorowych −−− proszę mi powiedzieć jak określisz kąt pomiędzy dwoma wektorami,
w łatwy i przejrzysty sposób (bez wyznaczania wysokości = przyprostokątnej). W końcu kąt jest
konieczny do wyliczenia wartości iloczynu wektorowego czyli pola czworokąta zbudowanego na
tych dwóch wektorach.
Pamiętaj także, że nauczyciel MUSI przejść przez program. Jak również, że nie ma czasu (patrz
zmarnowane gimnazium) aby robić zadania paroma sposobami, wyjaśnienie ich i pozostawienie
uczniowi decyzji, która metodą chce robić dane zadanie.
Mila −−− cóż ... dlaczego poziom spada −−− to jest temat rzeka i nawet nie mamy (chyba) co się
nad tym rozwodzić −−− tak się dzieje i nie zanosi się, aby się to nagle zmieniło.
Wszyscy jesteśmy temu winni −−− poczynając od CKE, przez wydawców książek, dyrektorów szkół,
nauczycieli po rodziców i uczniów.
Nic dziwnego, że pracodawcy coraz częściej 'odsiew' napływających CV rozpoczynają od ...
spojrzenia, czy kandydat zdawał nowa maturę czy nie.
Natomiast do pytania − czy całki są potrzebne w liceum, odpowiem tak −−− są tak samo potrzebne
jak budowa komórki czy też znajomość państw azjatyckich.
Tak naprawdę ... co jest 'potrzebne' w liceum z matematyki (i dlaczego)? To jest dopiero dobre
pytanie.
4 lip 19:03
Artur z miasta Neptuna:
Gustik −−− i doszliśmy do sedna −−− gdy Ty byłeś w liceum, miałeś 2razy więcej godzin
matematyki. W klasie nie było nikogo, kto by nie wiedział jak się dodaje ułamki, bądź nie
potrafił potęgować.
Praca domowa w postaci − na jutro zrobić zadania od 3.01 do 3.67 to nic nowego i każdy to
robił. Maturę (zapewne) zdawałeś bez tablic, a ich posiadanie nic by nie zmieniło, bo i tak
znałeś wszystkie wzory i twierdzenia.
Obecnie maturzysta NIC nie wie 'bo po co'. Więc też nie jest w stanie zdać matury, bo siada
przed kartką i ma 'zaćmę'.
4 lip 19:12
Basia:
Żadną miarą nie chcę uogólniać, ale powiedzcie mi kochani, kto uczniowi Artura (i całej rzeszy
jemu podobnych) postawił ocenę pozytywną w szóstej podstawówki, w pierwszej, drugiej, trzeciej
gimnazjalnej, w pierwszej, drugiej, trzeciej licealnej i kto go w końcu dopuścił do matury ?
Chyba nie pani minister, nie komisja programowa i nie CKE.
Co wcale nie znaczy, że mam o tych instytucjach dobre zdanie.
4 lip 19:33
Eta:
O to jest pytanie!
4 lip 21:43
kylo1303: Sie rozpisaliscie

Ja dodam pare rzeczy od siebie, jako niedawny maturzysta. Moja opinia na
ten temat pokrywa sie z opinia Artura. Problem jest ogromny, spowodowany jest przez wiele
czynnikow (juz tu wymienione: komercja, politycy, zly program nauczania, dostosowywanie
poziomu do tych slabszych, na czym traca lepsi i wiele wiele innych). Tylko wazne zeby nie
zapominac o tzw "postępie technicznym". Nie ma co ukrywać ze komputery, "bezstresowe
wychowanie" i mase innych nowoczesnych bzdetow powoduja systematyczne oglupianie
spoleczenstwa. I dochodzimy do sedna mojej mysli: nastaly takie czasy ze w liceum wiekszosc
uczniow to debile, osoby ktore mozg maja tylko po to zeby zaspokajac swoje prymitywne
instynkty (no i moze po to zeby wiatr nie przelatywal przez uszy). Ten OGROMNY odsetek
niezdanych matur z matematyki świadczy o totalnej tępocie uczniow. Nikt mi nie wmowi, ze osoba
myśląca nie napisze takiego infantylnego testu na co najmniej 30%. Mozna sie zastanawiac,
jak takie osoby zostaly dopuszczone do matury (ale tutaj juz jest problem "statystyk",
komercji, pieniedzy, nauczycieli itp). Matury z roku na rok sa latwiejsze, jezeli ktos nie
jest w stanie ich zdac to znaczy ze powinien isc kopac doly, a nie brac sie za nauke. Nie
rozumiem dlaczego jest taki straszny pęd na licea. Zamiast pojsc do pracy to ucza sie tacy
przez 3 lata zeby nic potem nie wiedziec.
Artur Korepetycji nie udzielalem, ale zdarzalo mi sie pomagac kolegom. I to jest wlasnie
smutne ze ty sie starasz i tlumaczysz, a ta osoba nawet nie chce tego zrozumiec. A przypadki
takie jak podales z dodawaniem ulamkow to wystepuja nierzadko u studentow (kierunkow
technicznych). Takze nie wiadomo czy sie smiac czy plakac.
4 lip 21:47
rumpek: Widzę, że się ładnie rozpisaliście więc też coś skrobnę

. Tak jak zazwyczaj słyszę od wielu
ludzi tak i tutaj przeczytałem, że wina jest uczniów i programu edukacji. Odnośnie tego
drugiego nawet nie ma co dyskutować − bo jak wiemy jest fatalny, przez co aby iść o '+1'
trzeba się mocno starać (myśl o studiach − nadganiać to co powinno być w liceum). Natomiast
odnośnie czy wina jest uczniów to bym się
mocno zastanowił. Ponieważ każdy ma mózg i
każdy na swój sposób go używa. W odniesieniu do słów Artura: "maturzysta (przeciętny) to
IDIOTA". Można i tak go określić, lecz trzeba wziąć na to grubą poprawkę. Pamiętajmy o tym, iż
za wychowanie i przekazywane nam wartości odpowiedzialni są w znacznym stopniu nasi rodzice.
Więc jeżeli oni dają nam od najmłodszych lat zły przykład i do głowy wtykają nam różne
'pierdoły' zamiast szacunku do pracy i innych ludzi to już widzimy tutaj podstawowy problem.
Ile razy na własne oczy widziałem, jak rodzic przychodzi z uczniem i kłóci się z nauczycielem,
że powinien go uczyć kultury i zachowania (jak wspomniałem = jest to rola rodziców). I tutaj
możemy już zauważyć kolejny problem: do nauczyciela nie ma się takiego szacunku jak kiedyś
(przed '89), teraz praktycznie uczeń może mówić do niego co chce, i traktować go jak mu tylko
przyjdzie do głowy. Bo uczniowie mają swoje 'prawa'. Z tego co napisałem można zauważyć pewien
"łańcuch pokarmowy". Przypatrzmy się szkolnictwu o takim jak często mówi
Gustlik. Po II
Wojnie Światowej, ludzie po prostu byli doświadczeni, mieli szacunek do drugiego człowieka.
Nauka nie była przymusem, lecz wręcz "prestiżem" . Ludzie wtedy chcieli się odbić od dna i coś
osiągnąć (był ich wtedy bardzo wielu). Nauczyciela wtedy całkiem inaczej postrzegano: jako
ktoś kto jest bardzo mądry i można się od niego wielu nauczyć. Jednakże z biegiem lat − ludzie
zapominali już o tych wartościach i utarł się zwyczaj, gdzie chodzenie do szkoły stało się
"przymusem", lecz nie chęcią. I tutaj właśnie leży cały problem, możemy nawet nawiązać do słów
"Mądry Polak po szkodzie

". Już wtedy młodzież zaczęła się zmieniać (czyli nasi obecni
rodzice) przez co właśnie społeczeństwo nie potrafi dać sobie rady z bardzo prostymi zadaniami
na maturze oraz nie mają chęci się uczyć − właśnie przez swoich rodziców, bo pokazali swoim
pociechom jak się żyje "hi−life", tym samym przyzwyczajając nas do tego. Najpopularniejsza w
obecnych czasach jest − "trudna młodzież" oraz ci co mają "dysleksje". Odnośnie pierwszego −
wina rodziców, chyba nie wiedzą co to jest pasek

. Odnośnie drugiego − również wina
rodziców, ponieważ nie zmuszali ich do nauki prostych zasad.
Wnioski: Więc jeżeli szukać winnych to tylko: 50% rodzice, 50% Ministerstwo. (wina rodziców −
bo nie umieli pokierować swoich pociech kiedy była ich najważniejsza rola). W czasach przed
'89 niewątpliwie dużą rolę odegrała II WŚ, oraz komunizm − zmusił ludzi, aby wzięli się w
garść. Ludzie po prostu stali się bardzo wygodni, leniwi, nie mają szacunku do cudzej pracy.
Więc nie szukałbym winy u dzieci − tylko u rodziców, ponieważ to oni nam pokazują jacy musimy
być i na czym się skupić − czyli nas wychowywać. Ci co niestety polegli na maturze − to
właśnie ci, co rodzice trochę ich zaniedbali i wychowywała ich ulica (ciągłe imprezki itp.)
Jeżeli coś nie jasne w mojej wypowiedzi, mogę dookreślić
4 lip 22:45
4 lip 23:43
Basia: lepiej
nie myśleć
5 lip 00:04
Gustlik: Artur z miasta Neptuna:
"Gustik −−− zadanie polega na 'wyznaczenie TEGO ciągu'
czyli musisz wyznaczyć wzór na a
n = a
1 + (n−1)r ... jak widzisz ... musisz
wyznaczyć DWIE DANE
Wzór podstawowy (ten podany wyżej) każdy powinien znać ... wzór an = ak + (n−k)r już raczej
mało kto będzie znał (zresztą go 'w tablicach' nie ma). "
Nie trzeba pamiętać wzoru. Wystarczy zapamietać prostą jak drut zasadę: mamy dane np. a
5 i r a
potrzeba liczyć a
8. O ile wyrazów trzeba "podjechać" od a
5 żeby oblczyć a
8? O 3 wyrazy, a
więc dodać 3r. To tak jakbyś wsiadał do pociagu na stacji 5 i wysiadał na stacji 8. O ile
stacji podjeżdżasz? O 3 stacje, czyli o 3r. A jak z wyrazu a
5 liczysz a
2, to jedziesz do
tyłu, czyli się cofasz o 3 wyrazy, czyli odejmujesz 3r. Wsiadasz na stacji 5 i jedziesz na
stację 2 − o 3 stacje do tyłu, a jak do tyłu − odejmujesz 3r. Trochę obrazowego tłumaczenia i
nic więcej. Do przodu − dodajesz "r"−y, do tyłu − odejmujesz "r"−y.
"Jednak to jedno równanie nie wystarczy
... bo jeszcze musisz wyznaczyć a1 ... więc de facto obliczasz układ równań (dwa równania
z dwoma niewiadomymi)".
Zgadza się, ale są to dwa równania, ale każde z JEDNĄ niewiadomą, a więc w zasadzie nie ma
typowego układu.
Np.
a
8−a
5=3r (bo 8−5=3 − i tu wystarczy też pokazać zasadę: od wyrazu o wyższym numerze
odejmujesz ten o niższym numerze, następnie odejmujesz numery i ta róznica daje ilość "r"−ów).
Niewiadomą jest tutaj r, bo a
8 i a
5 są podane w zadaniu.
Drugie równanie: a
1=a
5−4r − też z JEDNĄ niewiadomą a
1, bo a
5 jest dane, a r przed chwilą
obliczyliśmy. Mamy więc dwa równania każde z JEDNĄ niewiadomą, a nie układ. Masz i a
1 i r bez
układu równań.
"Co do pola trójkąta mając podane wierzchołki −−− metoda z wysokością nie jest szybsza ... ale
i
tutaj −−− łatwiejsza w opanowaniu + wykorzystuje wiedzę poznaną z innych zadań (wyznacz prostą
prostopadłą do prostej danej wzorem)"
A co jest trudnego w opanowaniu wektorów i wyznaczników? Współrzędne wektorów obliczasz
odejmując od współrzędnych końca współrzędne początku. Na dobrą sprawę zrobiłby to
szóstoklasista, potrzebna tylko znajomość dodawania i odejmowania.
A wyznaczniki? W górnym wierszu wpisujesz współrzędne pierwszego wektora, a w dolnym drugiego.
Potem pomnożyć na krzyż po przekątnych i od pierwszej przekątnej odjąć drugą to też żadna
filozofia. Ten wzór powinien być POKAZANY NA PODSTAWACH

! Naprawdę ogromna większość uczniów
woli metody wektorowe niż te "na piechotę" bo wektory są łatwe i mało kto ma z nimi kłopot,
jak się je pokaże uczniowi.
"Co do obliczeń wektorowych −−− proszę mi powiedzieć jak określisz kąt pomiędzy dwoma
wektorami,
w łatwy i przejrzysty sposób (bez wyznaczania wysokości = przyprostokątnej). W końcu kąt jest
konieczny do wyliczenia wartości iloczynu wektorowego czyli pola czworokąta zbudowanego na
tych dwóch wektorach."
A po co kąt do obliczania pola

? Z wyznacznika wektorów można obliczyć i iloczyn wektorowy i
pole:
https://matematykaszkolna.pl/forum/forum.py?komentarzdo=i18 .
Arturze, sorry, że zwracam Ci uwagę, ale taki mądry facet jak Ty i
pomagający innym powinien wiedzieć, że kąt do obliczania pola figur wyznacznikiem wektorów nie
jest potrzebny.
A tam gdzie potrzebny jest kąt, korzystam z iloczynu skalarnego wektorów:
https://matematykaszkolna.pl/strona/1629.html i
https://matematykaszkolna.pl/strona/1630.html . I
pokazuje ten sposób nawet uczniom na podstawie, nie tylko na rozszerzeniu.
"Pamiętaj także, że nauczyciel MUSI przejść przez program. Jak również, że nie ma czasu (patrz
zmarnowane gimnazium) aby robić zadania paroma sposobami, wyjaśnienie ich i pozostawienie
uczniowi decyzji, która metodą chce robić dane zadanie."
Zgoda, ale jak każdy dział przerobi krótszymi metodami, to nikt mu głowy nie urwie. Nauczyciel
ma przerobić np. ciągi liczbowe, ale nikt mu nie narzuca metody, może pokazać prościej.
5 lip 00:09
Godzio:
Nawet nie zaczynam czytać, bo się potne
5 lip 00:15
Basia:
Gustlik wybacz, ale to przy czym się bez przerwy upierasz to właśnie podawanie
i bezmyślne zapamiętywanie gotowych formułek, na zasadzie byle prędzej, byle łatwiej,
byle nie trzeba było myśleć.
Osoba, która nie potrafi ułożyć i rozwiązać układu równań postaci:
a1+3r = 15
a1+10r = 29
nie zasługuje na świadectwo ukończenia gimnazjum
a matury nie powinna zdać w żadnym przypadku
5 lip 00:21
Gustlik: "Odniosę także do Twego przykładu odnośnie prawdopodobieństwa −−− każde (ale to każde na
poziomie liceum) zadanie z prawdopodobieństwa uda Ci się zrobić za pomocą drzewka −−− nie
zawsze jest to najkrótsza metoda, ale jest ta metoda jest PEWNA ."
Zgoda. Jak potrzebujesz zabić muchę, to zamiast użyć packi skonstruuj bombę atomową, bo to też
metoda "PEWNA". Nawet superpewna − wybijesz wszystkie muchy w całe Polsce

I nie tylko
muchy...
Artur, a wiesz, skąd się wzięły drzewka? Z prawdopodobieństwa całkowitego. Tak, tak,
drzewko to PRAWDOPODOBIEŃSTWO CAŁKOWITE, które wg obecnej podstawy programowej zostało
wycofane nawet Z ROZSZERZEŃ. Więc jak pokazujemy drzewka − pokażmy prawdopodobieństwo
warunkowe i całkowite, żeby uczniowie wiedzieli, skąd sie to wzięło. Poza tym bedziesz liczył
drzewkami zadanie np. z 3−krotnym rzutem kostką? Gdzie namalujesz drzewko? Chyba na ścianie,
bo Ci się na kartce nie zmieści. Poza tym większość wzorów kombinatorycznych (oba rodzaje
wariacji i permutacje) można zastąpić banalną reguła mnożenia i nią rozwiązywać zadania. A
zadanie z losowaniem 3 kart z talii 52 też będziesz robił drzewkiem? Dąb Bartek Ci z tego
wyjdzie, a może nawet dżungla amazońska. Co jest trudnego w pokazaniu silni i symbolu Newtona,
żeby symbolem Newtona, czyli kombinacjami to obliczyć? Moim zdaniem nic.
Nie neguję potrzeby uczenia drzewek, ale tu napisałem, do jakiego typu zadań one się przydają:
https://matematykaszkolna.pl/forum/forum.py?komentarzdo=1023 .
Drzewka są dobre, ale tylko do zadan typu: mamy dwie urny: U
1 z 6 kulami białymi i 4 czarnymi
oraz U
2 z 2 kulami białymi i 8 czarnymi. Rzucamy kostką − gdy wypadnie jedynka, losujemy kulę
z urny U
1, a gdy inna liczba oczek − losujemy kulę z U
2. Oblicz prawdopodobieństwo
wylosowania kuli białej". A to jest już zadanie z prawdopodobieństwa całkowitego.
5 lip 00:34
Basia:
W zadaniu typu
"z talii kart losujemy kolejno trzy bez zwracania, jakie jest prawdopodobieństwo, że wylosujemy
2 damy"
doskonale nadaje się do rozwiązania drzewkiem
tylko trzeba przy rysowaniu tego drzewka myśleć i po prostu podzielić karty na dwie kupki:
A={4 damy} i B={48 innych}
to będzie bardzo malutkie drzewko
1 poziom: A z p.452 lub B z p.4852
2 poziom: (A,A) (A,B) (B,A) (B,B)
3 poziom: (A,A,A) (A,A,B) (A,B,A) (A,B,B) (B,A,A) (B,A,B) (B,B,A) (B,B,B)
raptem dwa konary; cztery gałęzie i osiem gałązek
oczywiście bezmyślnie można zacząć rysować:
2 trefl, 2 karo, 2 kier, 2 pik, 3 trefl, .....
kiedyś się może skończy (ale nie na pewno)
5 lip 00:44
Gustlik: Basiu, masz rację. Tylko po co układać w tym przypadku układ, jak można zrobić zadanie
krócej? Zdarzają się zadania typu "W ciągu arytmetycznym dany jest wyraz a
5=12 − a
10=22.
Oblicz a
50". Też będziesz liczyła a
1 i r układem? W dodatku po co tutaj a
1, skoro
potrzebny jest a
50? To jest tak jakbyś jechała pociągiem ze stacji 10 do stacji 50 cofając
się do stacji 1 (początkowej). Zrobiłabyś tak

? Wątpię. A jak w zadaniu będzie polecenie
obliczenia a
1, to można go obliczyć też "cofając się" od np. a
5 o 4 r, czyli a
1=a
5−4r.
Jeżeli w zadaniu jest dany jakikolwiek wyraz ciągu, nie musi to być a
1, może być np. a
100
i różnica (lub informacja do obliczenia różnicy) to nie ma sensu cofać się za każdym razem do
wyrazu a
1, któtrego nie znamy. "Startujesz" od tego wyrazu, który masz podany w zadaniu, jak
potrzeba obliczyć wyraz "wcześniejszy" to odejmujesz odpowiednią liczbę "r"−ów, np.
a
70=a
100−30r, a jak jedziesz "do przodu" to dodajesz "r"−y, np. a
110=a
100+10r.
Proste jak drut. Jeżeli mieszkasz np. w Warszawie a chcesz jechać do Wrocławia, to startujesz
z Warszawy, mimo że to nie jest początkowa stacja na danej trasie, czyli nie jest to a
1, a
nie cofasz się do Suwałk. Proste. I naprawdę moi uczniowie to rozumieją − lepiej niż szkolną
metodę.
5 lip 00:47
Gustlik: Basiu − Twoje zadanie z prawdopodobieństwa TYSIĄC RAZY szybciej można zrobić symbolem
Newtona − kombinacjami − i ja TEGO WŁAŚNIE UCZĘ. Uwierz mi − sporo osób łapie o co w tym
biega. Kombinatoryka jest PODSTAWĄ prawdopodobienstwa, a nie krzakoterapia, i tak zawsze
uczono dopóki "mądrzy inaczej" w MEN nie zaczęli majstrowac przy programie. Krzaki były przy
prawdopodobieństwie całkowitym i TAM ONE POWINNY POZOSTAĆ, bo tam rzeczywiście zdają egzamin.
A Ty proste zadanie robisz de facto prawdopodbienstwem całkowitym w dodatku wycofanym
(niestety) z programu, nawet rozszerzonego.. Powtórzę to, co napisałem Arturowi: zabijasz
muchę bombą atomową, a wystarczy packa.
5 lip 00:53
Basia:
niestety jestem kompletnym matołem i znam tylko jeden wzór
an = a1 + (n−1)*r
pozostałymi nie zamierzam sobie zaśmiecać pamięci
a na przykład z Żyrardowa do Opola i Wrocławia zawsze jeżdżę przez Warszawę
widocznie tak lubię
5 lip 00:55
Basia:
akurat sama drzewek nie używam, bo ich nie lubię
są jednak tacy, którym się one podobają i nie widzę powodu, dla którego miałabym zabraniać im
ich używać także w takim przypadku jak wyżej, pod warunkiem, że przy tym myślą
argument, że Tobie się to nie podoba jest całkowicie niewystarczający
5 lip 01:00
Gustlik: Basiu jeszcze raz piszę: po co pamiętać wzór? Ile "r"−ów jest między wyrazem a5 i a15?
Odejmować chyba umiesz. A jak uczeń nie umie, to pokazuje mu na osi − rysuję os i zaznaczam w
równych odstepach, zeby mu to zobrazować, Zapewniam Cię, ze po 2, góra 3 takich przykladach
uczeń zrozumie, o co biega. Ja tłumaczę na przystankach: o ile przystanków trzeba podjechać od
stacji 5 do stacji 15? I uczeń widząc taka analogię z życia wziętą wie, o co biega.
Poza tym może Ty lubisz jeździć "z Żyrardowa do Opola i Wrocławia przez Warszawę" ale większość
woli jechać najkrótszą drogą. A na maturze na takie "przejażdżki" nie ma czasu, bo potem
znajdzie się wśród tych 15 % pechowców.
5 lip 01:00
Basia:
nie trafiłeś ! przez Żyrardów nie jeżdżą Intercity
5 lip 01:04
Gustlik: Basiu − z tymi drzewkami masz rację. Ja natomiast po to pokazuję kombinatorykę, żeby uczeń
sobie wybrał metodę, która mu bardziej podpasuję. Niemniej kombinatorykę trzeba pokazać, bo
wielu moich uczniów "przesiadło" się na nią, jak im pokazałem. Niestety nauczyciele w szkole
wolą zabawę w "ekologów", "nieekologicznych" metod nie pokazują. Uczniowie potem liczą
drzewkami, bo tylko ten sposób znają, a niestety nie zawsze jest on najkrótszy. Uczeń znający
kombinatorykę, a przynajmniej regułę mnożenia sobie dobierze sposób do zadania.
5 lip 01:05
Basia:
a za wygodę warto zapłacić wydłużeniem trasy o parę kilometrów
mnie jest wygodniej jeździć intercity, ale jak ktoś lubi osobowe to jego sprawa
5 lip 01:08
Gustlik: Basiu Nieważne − jeżdzą czy nie jeżdża. A jak Intercity nie jeżdżą przez Żyrardów to tym
bardziej trzeba tę trasę omijać i wybrać szybszą. Wychodzi na moje
5 lip 01:08
Basia: Reguła mnożenia jest nadal obowiązkowa (także na podstawie), tak samo jak permutacje, wariacje
i kombinacje. Nauczyciele nie tylko te metody pokazują, ale ich wymagają (przynajmniej ci, z
którymi się zetknęłam). To raczej uczniowie (oczywiście nie wszyscy, ale wielu) wybierają
drzewka. Być może jednak grafika bardziej do nich przemawia.
Kłopot raczej polega na tym, że
1. budują te drzewka dość bezmyślnie
2. nie potrafią ocenić, że zadanie do drzewka kompletnie się nie nadaje, bo przecież są i
takie.
5 lip 01:14
Basia:
niestety, muszę czasem jeździć do Żyrardowa; nie da się ominąć
5 lip 01:15
Gustlik: "a za wygodę warto zapłacić wydłużeniem trasy o parę kilometrów
mnie jest wygodniej jeździć intercity, ale jak ktoś lubi osobowe to jego sprawa".
Jeżeli jedziesz pociągiem − zgoda, czasem dłuższa kilometrowo trasa daje krótszy czas
przejazdu, niewiele wyzszy koszt i lepszy komfort. Np. z Wrocławia do Warszawy lepiej jechać
IC przez Poznań, niż pośpiesznym przez Łódż, przynajmniej tak było do niedawna, bo IC przez
Poznań jechał krócej. Więcej kilometrów ale większa predkość i czas przejazdu się skracał. I
znów wychodzi na moje: niektóre moje metody są wprawdzie nioeco dłuższe w zapisie (np. schemat
Hornera w wielomianach) ale mniej kombinacyjne niż np. grupowanie wyrazów (mam tu na myśli
wielomiany o takich nieproporcjonalnych współczynnikach) i uczeń szybciej rozwiąże Hornerem
np. taki wielomian x3+6x2+11x+6, niż wymyślając, jak porozbijać te współczynniki, aby
pasowały do siebie. Horner w tym przypadku to jak IC przez Poznań (więcej kilometrów, czyli
pisania, ale szybciej się jedzie czyli rozwiązuje i krótszy czas), niż grupowanie (pośpieszny
przez Łódź − mniej kilometrów, ale gorszej jakości linia kolejowa, wolniej się jedzie i
dłuższy czas).
5 lip 01:18
Gustlik: Basiu reguła mnożenia jest obowiazkowa, gtylko po macoszemu traktowana przez nauczycieli,
przynajmniej przez niektórych. Np. zadania z rzutem 2 kostkami rozwiązuje się w szkole albo
drzewkami albo tabelką − jeden i drugi sposób o wiele dłuższy od reguły mnożenia. Wpaja się to
uczniom, a potem taki uczeń mi pejzaże zaczyna malować przy prostym zadaniu, bo inaczej nie
umie.
5 lip 01:22
Buuu: Ładnie żeście się rozpisali.
W
Gustlikowym zadaniu z ciągami tak czy siak trzeba rozwiązać układ równań. Różnica polega
na tym czy zapisujemy układ równań, czy w domyśle wyznaczamy a
n+k = a
n + k*r. Spór jest
równie bezsensowny co wyliczenie podatku dochodowego ze sprzedanego towaru VAT:
a) D = B/1,23 * 0,18
b) N = B : 1,23; D = 0,18*N
D – dochodowy,
N – netto(bez VAT)
B – brutto
Mało który maturzysta znając jedną metodę wyprowadzi sobie drugą

Problem leży w nieużywaniu mózgu przez ludzi. Aż do 16 roku życia Pinky, Przeciętniak i Mózg
siedzą w jednej klasie, słuchają tego samego i mają ta samą liczbę godzin maty(i każdego
inszego przedmiotu), przy czym poziom musi być równany do Pinky’ego.
Pinky: nie ogarnie więcej niż wdrukowane podstawowe metody, a czasami ma problem ze
zrozumieniem tych najprostszych(wcześniejsze braki się kumulują), trzeba więcej czasu.
Mózg: sobie poradzi, jednak może zniechęcić się do przedmiotu poprzez znudzenie.
Przeciętniak: Bez problemu ogarnie podstawowe wdrukowane weń metody(chyba, że zajdzie
kumulacja braków), niestety ze względu na równanie w dół nie ma czasu ani możliwości aby
pobudzić go do samodzielnego myślenia(zadanie spoza schematu = zadanie nierozwiązane).
Ćwiczenia, podpowiedzi,
zmuszenie do myślenia! Nie schematy! Tu największym problemem
jest równanie w dół, zaś dalej brak czasu i chęci na pomoc uczniowi.
Brak rozdziału poziomów to bardzo duży problem
IMO wykształcenie nie jest najważniejsze, najważniejsza jest umiejętność przystosowywania się,
rozwiązywania problemów. Tego niestety w szkołach nie uczą, a jak uczą to albo za rzadko, albo
za mało.
Czy nie zgodzicie się, że samodzielne kombinowanie, najlepiej pod okiem mistrza,
lepsze jest niż wdrukowywanie schematów 
Druga sprawa to same dzieci. Od wieku lat 13 zaczyna się ukierunkowanie zainteresowań na: wódę,
szlugi, seks, wódę, zielsko, seks, imprezy, seks, wódę, be− cool, JP, wódę, kozactwo, bycie
samcem/samczycą alfa. Wspominałem już o wódzie i seksie

Ludziki same chcą równać w dół, a
rodzice na to pozwalają.
5 lip 02:41
jok: Siemanko, moim zdaniem zbiegacie od tematu, a szkoda

Ja chodzac do technikum za matematyke wzialem sie od 3 klasy ,obejrzalem w wakacje nudzac sie
przed PC serie odcinkow "Historia matematyki" i zauwazylem ze ten przedmiot to jedyny sensowny
w szkole. Moje nastawienie do matematyki się zmienilo bardzo szybko i teraz moge sie cieszyc
ze zdalem przyzwoicie matematyke i zdaje na studia techniczne

Do sedna − najwazniejsza osoba ktora moze cos zmienic to sam uczen, zwalanie na system
szkolenia, nauczycieli itd to tak jakbys byl na meczu pilkarskim i rozgladal sie po trybunach.
Gdy pomagalem kolegom z klasy to bylo widac roznice komu sie nie chce a kto nie potrafi. Ten
kto nie potrafi szybciej sie nauczyl bo byl pozytywnie nastawiony
5 lip 02:44
Basia:
"Czy nie zgodzicie się, że samodzielne kombinowanie, najlepiej pod okiem mistrza, lepsze jest
niż wdrukowywanie schematów

"
Ja się zgadzam. I dlatego do szału doprowadza mnie upieranie się przy schematach:
"podstaw do wzorku, bo szybciej, bo łatwiej, bo myśleć nie trzeba............"
Jeżeli ktoś chce myśleć sam znajdzie sobie prędzej czy później sposoby, które mu najbardziej
odpowiadają i które dla niego będą najszybsze i najwygodniejsze.
Ale najpierw trzeba go nauczyć myśleć. A temu odsyłanie do gotowych wzorków nie służy.
5 lip 08:45
Basia: Gustlik
jeżeli umiem myśleć, to schemat Hornera nie jest mi potrzebny
widzę, że −1 jest pierwiastkiem i mam
x3+6x2+11x+6 = (x+1)(x2+5x+6)
w pamięci to liczę
muszę dać x2 żeby dostać x3
no to z mnożenia przez 1 mam x2 a potrzebuję 6x2 to muszę dołożyć 5x
no to mam 5x a potrzebuję 11x to muszę dołożyć 6
no i mam 6 czyli jest dobrze czyli koniec zabawy
5 lip 13:07
Gustlik: Basiu, ja to wiem i Ty to wiesz. Ale dla wielu uczniów Twoja metoda jest skomplikowana, to
metoda "pod góę", a na maturze NIE MA CZASU na takie kombinowanie. Dlatego ja pokazuję SZYBKIE
metody. Szybciej i łatwiej = więcej zadań rozwiązanych na maturze = więcej punktów = mniej
oblanych egzaminów w skali kraju. Dziwię się, że tego nie rozumiesz.
5 lip 15:28
Gustlik: Buuu, w zasadzie trudno nazwać to ukladem, raczej są to dwa równania z jedną niewiadomą, a
to jest łatwiej rozwiązywać.
5 lip 15:48
Basia: Gustlik tak jest co najmniej pięć razy szybciej niż schematem Hornera, jeżeli już o to chodzi.
Tyle, że nie chodzi o szybkość, chodzi o myślenie.
5 lip 16:08
Basia: Szybciej, łatwiej i ...........
bezmyślnie. Super

Efekty widać na studiach.
5 lip 16:12
Mila: Mamy tylu ludzi wykształconych ( organizacja i zarządzanie, turystyka itp.), a biura podróży
plajtują w każde wakacje, nie potrafią liczyć, czy jak w "Ziemi obiecanej" , plajta
zaplanowana. Czyli drapieżny, prymitywny kapitalizm?
A my rozwiązujemy zadania, czy to ma sens?
5 lip 17:11
Gustlik: Basiu dla Ciebie grupowaniem jest pięć razy szybciej niż Hornerem, dla ucznia − pięć razy
WOLNIEJ

! Bedzie próbował Twoim sposobem − zagmatwa się, zajmie mu to sporo czasu i jeszcze
się pomyli. A jak zrobi Hornerem − pójdzie szybko, zrobi dobrze, zaoszczędzi czas, który
poświęci na rozwiązanie następnych kilku zadań, a więc ZDOBĘDZIE WIĘCEJ PUNKTÓW, a co za tym
idzie − osiągnie lepszy wynik. Oczywiście tę Twoją metodę też trzeba znać, ale to metoda dobra
do zadań domowych, gdzie czasu jest nieskończenie wiele, a nie na maturę czy sprawdzian, gdzie
liczy się każda sekunda.
5 lip 20:58
Eta:
5 lip 21:28
pigor: hmm ...
Gustlik−u , widzę, że nie czytałeś sposobu
Basi powyżej z godziny 13
07,
bo to nie jest sposób grupowania , tylko ...

dobierania

; dla mnie bomba ...
5 lip 21:28
Gustlik: Pigor, dla mnie też bomba, bardzo fajny sposób, ale na zadania domowe, gdzie jest full
czasu na zabawę. Ale dla uczniów to też bomba... tylko taka z opóźnionym zapłonem − włączą ją
w maju 2013 a wybuchnie 28 czerwca 2013 i będzie rozpacz.
5 lip 22:37
Basia: Dziwne, ale do tej pory nie dane mi było spotkać takiego matoła, który nie byłby w stanie tego
pojąć.
No ale jeżeli już w ogóle kogoś uczę to go uczę matematyki, a nie bezmyślnych rachunków.
5 lip 22:46
Gustlik: Basiu, Na rozszerzeniu − zgoda − można kombinować takimi sposobami. Ale Hornera każdy
powinien znać, bo jak dostanie zaćmy, to sobie Hornerem właśnie poradzi. Horner to jak
kamizelka ratunkowa na kajaku.
5 lip 22:54
Trivial: Zabawne te porównania
Gustlika.
5 lip 23:28
Basia: Dzięki
pigor za uznanie

, ale przyjrzyj się dobrze....
Przecież tak naprawdę to jest.............. schemat Hornera (dla myślących).
5 lip 23:41
kaz: horner rządzi i nie ma to tamto
5 lip 23:45
pigor: ... tak potwierdzam − bardzo ...

zabawne i już sobie wyobrażam jak uczniowie "rechoczą" na
lekcjach
Gustlika jak coś takiego słyszą, a co do Hornera to muszę być bardzo ciemny, bo
− powiem szczerze − właśnie przy Hornerze zapominałem co i jak mnożyć lub dodawać, dlatego
grupowałem, a jak nie dało rady, to dzieliłem wielomiany "po bożemu" . ...
5 lip 23:45
Basia: pigor 
; pocieszyłeś mnie bo ja .............tak samo
5 lip 23:54
Gustlik: Basia, Pigor to jesteście wyjątkami, bo Hornera każdy kuma. A z innymi sposobami jest
różnie. Dlatego ja pokazuję Hornerem. Szczerze? Nikt nie rechocze mi na lekcji, tylko się
cieszą z prostych sposobów i dziwią się, że tak łatwo można, bo w szkole mają metody toporne.
6 lip 00:01
Basia: Tu nie ma co rozumieć, tu trzeba schemat (jak sama nazwa wskazuje) "wyryć" na pamięć.
A my tego nie lubimy.
6 lip 00:07
Godzio:
Hehe

Dyskusja trwa, ja dodam, że nigdy Hornera nie umiałem i się nie nauczyłem
6 lip 00:15
pigor: ... może i każdy kuma, ale tylko
schemat i nic więcej i to tylko wtedy jak go używa (ja
też zresztą) , ale po czasie , czy nie zapomina

i czy łatwo sobie go przypomina

, bo ja
niezbyt ,
a rację ma − moim zdaniem
Basia mówiąc, że "jej" sposób to właśnie Horner, dla mnie tak

tyle tylko, że w mojej pamięci operacyjnej (przez co ją ćwiczę) i będę go stosował na
przemian z moim − ulubionym − grupowaniem , kiedy się tylko da

, a tymczasem pozdrawiam
6 lip 00:16
Gustlik: Basiu, ważne jest to, co uczniowie lubią, a nie my, dlatego trzeba im pokazać rózne
metody, w tym włśnie te łatwe. A uczniowie lubią Hornera, bo jest prosty. My mamy im pomóc.
Jeżeli uczeń dostanie zadanie z wielomianem na maturze, to bez względu, czy zrobi to Hornerem,
czy grupowaniem, czy dzieleniem wielomianów dostanie tyle samo punktów, o ile oczywiście nie
popełni błędów. A robiąc Hornerem robi szybko i zyskuje cenny czas, potrzebny na pozostałe
zadania.
Matura jest NA CZAS − pamiętajcie o tym. Gdyby nie była na czas − można byłoby eksperymentować
z różnymi metodami, a tak − należy w pierwszej kolejności pokazywać te najkrótsze i
najłatwiejsze, a potem te skomplikowane.
6 lip 00:32
Basia: Raczej dlatego lubią, że nie wymaga myślenia.
A ja będę kategorycznie tępić wszystkie metody, które odzwyczajają ludzi od myślenia.
Z powodów egoistycznych.
Chciałabym pożyć jeszcze trochę i doczekać zgrzybiałej starości w kraju ludzi myślących.
6 lip 00:35
pigor: ...

amen , no i ja mówię Wam już dobranoc, a u mnie błyska i grzmi, że aż strach). ...
6 lip 00:43
Gustlik: No i Basiu w ten sposób przyczynisz się do tego, że ileś tam osób nie zda matury, bo się
zaplączą na Twoich kombinacyjnych metodach. Weź pod uwagę, że na maturze występuje coś
takiego, jak stres i zestresowany uczeń dopiero się zapętli na takim zadaniu. Trzeba uczyć i
prostych metod i skomplikowanych. Skoro jest coś takiego, jak schemat Hornera − trzeba to
pokazać.
6 lip 00:50
Basia: Ależ tej matury z matematyki powinno
nie zdać co najmniej dwa razy więcej osób.
Na każdej politechnice i na każdych studiach ekonomicznych widać to gołym okiem.
W każdym sklepie, w którym teoretycznie można skorzystać z usługi cash back również, a głowę
daję, że te panienki zdały maturę także z matematyki.
O ekonomistach z wyższym wykształceniem, którzy nie są w stanie wypełnić zwykłego rocznego
zeznania podatkowego osoby fizycznej bo cytuję "to jest bardzo trudne" albo naliczyć
| | wymiar | |
pracownikowi prawidłowo urlopu wg. algorytmu |
| *(liczba miesięcy przepracowanych) |
| | 12 | |
gdzie wymiary są raptem trzy i zależą tylko i tylko od stażu pracy plus zaokrąglenie zawsze w
górę (tak zdecydował ustawodawca) już lepiej nie wspominać.
Do tego właśnie prowadzi i po części już doprowadziło tolerowanie, a wręcz promowanie
bezmyślności i "nauka" matematyki na zasadzie "byle porachować, byle wybrać z głupawego
testu dobre odpowiedzi, a rozumieć ? a po co ?"
6 lip 07:35
Jack:
Ja też nigdy nie uczyłem się schematu Hornera − kiedyś na I roku koleżanki mi pokazały i
faktycznie kilka przykładów zrobiłem − potem zapomniałem i dobrze, bo wolę grupować, zauważać
pewne rzeczy itd. Podobnie jak pigor nie miałem głowy do zapamiętywania co, przez co i
kiedy mnożyć, dodawać tą metodą.
Uważam za istotne pytanie postawione przez Basię na początku o to, jakim cudem pewne osoby
przechodzą do kolejnych klas. Myślę jednak, że dzieciaki nie są głupsze niż kiedyś, ale mniej
ćwiczą − po prostu.
Po raz kolejny zgadzam się z Basią z tym, że należy stawiać na myślenie w matematyce, a
nie klepanie wzorów, uczenie się orientacji w tablicach itd. Wszelkie pomoce stosowane przy
nauce mile widziane, ale w szkole na zajęciach powinno się wymagać oraz uczyć właściwej
intuicji i możliwie samodzielnego dochodzenia do "wzorów" (większość z nich jest naprawdę
prosta).
"Matura jest na czas" − to oczywiście żart ze strony Gustlika. Poziom jest tak żenująco
niski, że ile by czasu nie dać, zawsze będzie dla niektórych za mało. Kiedyś było, zdaje się,
6 zadań i 5 godzin. Inna sprawa, że matura nie powinna być pracą na czas, sprintem.
6 lip 10:21
Saizou : ufff po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi stwierdzam że osoba która myśli zad maturę, nawet z
tablicami i
logicznym myśleniem. Załóżmy że osoba dostaje nagłego zaćmienia dla wzoru
| | p | |
Kk=kp*(1+ |
| )n, a ma następujące zadanie:
|
| | 100 | |
Pan Kowalski wpłacił na lokatę odnawialną 1000 zł. Po 4 latach wypłacił 600 zł . Jaki będzie
stan lokaty pana Kowalskiego po 6 latach jeżeli w banku obowiązuje roczna kapitalizacja
odsetek i stał stopa oprocentowania równa 4%? Nie uwzględniaj podatku od odsetek. Wynik podaj
z dokładnością do pełnych złotych.
licząc ze wzoru
| | 4 | |
−po 4 latach kk=1000(1+ |
| )4=1169,86856
|
| | 100 | |
| | 4 | |
−po 6 latach(ale od nowej podstawy) kk=(1169,86856−600)(1+ |
| )2≈616 zł ←tyle otrzyma po |
| | 100 | |
6 latach
−sposób na piechotę
−pierwszy rok 1000*1,04=1040
−po 2 latach 1040*1,04=1081,6
−po 3 latach 1081,6*1,04=1124,864
−po 4 latach 1124,864 *1,04=1169,85856
−teraz zabieramy 600 zł zatem mamy 1169,85856−600=569,85856
−liczymy teraz jeszcze okres 2 lat od postawy 569,85856 bo mamy obliczyć stan lokaty po 6
latach
−po 5 latach( pierwszy rok od nowej podstawy) 569,85856*1,04=592,6529024
−po 6 latach(drugi rok od nowej podstawy) 592,6529024*1,04≈616
Przykład jak wzory ułatwiają liczenie ale nie uczą logicznego myślenia. Matura to stres i nawet
proste rzeczy się zapomina. Drugi sposób był czasochłonny, ale zawsze można tak policzyć gdy
zapomni się wzoru.
Co do programów nauczania: to prawda że są źle ułożone i nie zawsze przydatne np. pierwszy
semestr w Lo na matmie rozszerzone to po prostu kpina− same powtórki, które można by zrobić
maksimum w jeden miesiąc. Również pod względem kolejności nauki np. fizyka i matematyka, na
fizyce już jest trygonometria, a na matematyce to koniec pierwszej, początek drugiej klasy.
Inny przykład: chemia i matematyka: na chemii logarytmy w pierwszej klasie, na matematyce
dopiero w drugiej.
Ponadto uczniowie coraz mniej chcą się uczyć(dlatego podziwiam osoby z poziomu podstawowego,
które chcą ciągnąć rozszerzenie w wakacje. W głowach uczniów tylko alkohol, seks, alkohol,
komputer, narkotyki itp. Uczniowie za dużo się rozpraszają
Co do nauczycieli: z moich obserwacji mogę ich podzielić na takich którzy poświęcają się dla
uczniów i takich którzy mają na nich kompletny olew(tacy przyjdą na lekcję podadzą zadania do
zrobienia i rola nauczyciela się kończy). Zdana matura też w dużej mierze zależy do
nauczyciela, który powinien z największym zaangażowanie przekazywać wiedzę uczniom.
6 lip 10:52
Arek: Skąd to przekonanie, że każdy licealista musi mieć maturę?
6 lip 15:28
Saizou : to po co idziesz do liceum? żeby zrobić wykształcenie średnie bez matury?
6 lip 16:22
Basia: Saizou a gdzie są te technika i szkoły zawodowe, do których zazwyczaj szli ci, którzy się
do liceum nijak nie nadawali ?
6 lip 16:24
Arek: W Polsce jest ponad 200 "fabryk" magistrów, rozumiem, że trzeba koniecznie napędzać bańkę
edukacyjną i zachęcać ludzi do zdawania matury? A nuż pójda studiować...
6 lip 16:31
Basia: I potem jest tak jak napisałam dzisiaj o 7:35
Nie wymyśliłam tego, to fakty autentyczne.
6 lip 16:34
Gustlik: Oczywiście, że można tak policzyć. Ale lepiej znać zawsze tę łatwą metodę. Jak uczę kogoś, to
po to i żeby umiał i żeby zdał maturę.
6 lip 16:53
Krzychu: [P[Saizou]: Ta metoda jest bardzo dobra dla osoby, która już takie rzeczy robiła. Ja nie bo to
niestety ominęliśmy. Głowie się jakbyś zrobił to zadanie
logicznym myśleniem gdyby
kapitalizacja odsetek byłaby
a) co miesiąc
b) co 4 miesiące
Czekam na odpowiedź

,
6 lip 16:55
Gustlik: Basiu piszesz "Ależ tej matury z matematyki powinno nie zdać co najmniej dwa razy więcej
osób.
Na każdej politechnice i na każdych studiach ekonomicznych widać to gołym okiem." . A co z
humanistami, którzy pójdą na studia polonistyczne, historyczne czy prawnicze? Im więcej
prostych metod znają tym lepiej, bo mają większa szansę na zdanie matury. Weź pod uwagę, że te
osoby zakończą edukację z matmy na maturze i oblana matma "bo w szkole uczyli dookoła świata"
uniemożliwia tym osobom studiowanie. Te trudniejsze metody "na piechotę" są potrzebne przede
wszystkim ścisłowcom.
6 lip 17:03
pigor: ... po prostu ana−logicznie (sic!) − tak samo − tylko ...

odpowiednio więcej czasu by
ci to zajęło, dlatego dopiero tu warto jednak sięgnąć do nieco zmodyfikowanego wzoru na procent
składany . ...
6 lip 17:04
Saizou : a) co miesiąc: wiadomo że rok ma 12 miesięcy zatem odsetki będą doliczane 12 razy w ciągu roku,
druga ważna informacja trzeba wiedzieć że 4% jest to oprocentowanie w skali roku(jeśli w
| | 4 | | 1 | |
treści nie ma podane innego) , zatem oprocentowanie |
| %= |
| %
|
| | 12 | | 3 | |
wówczas
−po pierwszym miesiącu
| | | | 1 | | 301 | |
Kk=1000(1+ |
| )=1000*(1+ |
| )=1000* |
| =1003,(3)
|
| | 100 | | 300 | | 300 | |
| | 301 | |
− po drugim miesiącu 1003,(3)* |
| =1006,68
|
| | 300 | |
itd
B) co 4 miesiące : rok ma 4*3 miesięcy zatem odsetki będą dopisywane w roku 3 razy,
| | 4 | |
oprocentowanie będzie wynosić |
| =1% i dale już normalna procedura |
| | 4 | |
6 lip 17:06
Basia:
Inteligentny przyszły polonista, historyk, prawnik itd. poradzą sobie.
Nieinteligentnych mamy już o wielu za dużo. Też nie powinni byli zdać matury.
6 lip 18:24
Eta:
Witaj
Basiu 
Ależ się "zacięłaś"... już kiedyś mówiłam,że taka dyskusja z
G.. będzie trwała
"do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej"

( a tu zaledwie 74 wpisy , .....
6 lip 18:31
Basia:
Witaj
Eto 
Zacięłam się, bo do szału mnie doprowadza produkcja matołków ze świadectwami dojrzałości,
matołków legitymujących się dyplomami wyższych uczelni i matołków legitymujących się tytułem
magistra.
Mniej więcej 25% nie powinno było zdać matury, nie tylko z matematyki.
Tacy nas potem np. w sejmie reprezentują i tworzą ułomne prawo, no bo przecież głosują tak jak
im się poleci nie czytając tych ustaw, z tej prostej przyczyny, że i tak zupełnie nie
rozumieją co tam jest napisane, a jeżeli nawet co nieco rozumieją to nie mając pojęcia
o logicznym myśleniu nie są w stanie przewidzieć konsekwencji takiego, a nie innego,
zapisu.
Tacy nas potem obsługują w sklepach i urzędach.
Albo zostają bezrobotnymi.
Nie wiadomo co gorsze.
6 lip 18:48
Eta:
Wiem co najlepsze! ........ Myśl o zdrowiu i zjedz

lub idź na (jednego.... )

Tego świata nijak nie zmienisz, to smutne ale niestety prawdziwe
6 lip 19:05
Basia:
A jednak można ! Tylko ludziom musi się chcieć i musi im zależeć. Patrz: sprawa ACTA.
6 lip 19:10
kylo1303: Basiu W pelni cie popieram, ale jednak schemat Hornera tez powinno sie znac. Sa przyklady
dłuzsze (niekoniecznie trudniejsze) i latwiej (szybciej) jest Hornerem. Co nie znaczy ze
uczniowie maja sie tego uczyc na pamiec i nic innego nie potrafic. Ja jesli chodzi o "rachunki
w głowie" to nie mam zadnych problemow, takze zazwyczaj "grupowalem wyrazy" od razu, ale
jednak czesto korzystalem z Hornera dla ulatwienia zadania.
Nie zgodze sie jednak z Gustlikiem w sprawie humanistow: nie mozna zakladac ze taka osoba
powinna zdac mature podstawowa na 30% i bedzie dobrze. NIE BEDZIE DOBRZE. Jak juz Basia
podkreslala wielokrotnie Matematyka to nie nauka rozwiazywania zadan, to nauka
(logicznego) myślenia]] ADa
6 lip 21:30
Saizou : ale humaniści też potrafią logicznie myśleć, historia do tego zmusza np. wyciąganie wniosków,
tworzenie analizy przyczynowo skutkowej, pisanie esejów itp. to wszystko wymaga logicznego
myślenia
6 lip 22:15
Dereck: Taki przykład odnośnie logicznego myślenia i wykuwania wzorów. Studiuję mechatronikę. Nasz Pan
profesor z matematyki miał ciekawy sposób żeby wymusić na nas myślenie. Generalnie zaczęło się
od tego, że większość z nas, tak jak Basiu twierdzisz zdało maturę, ale orłami z
matematyki tośmy nie byli. Materiał ze studiów jeśli nie jest na bieżąco ćwiczony staje się
piekielnie trudny. Sam miałem 96% z podstawy i mniej niż 70 z rozszerzenia, więc stwierdziłem,
że aż taki zły z matematyki nie jestem i troszkę ją sobie odpuściłem na studiach. Ale jak
przyszło kolokwium tośmy się uzbroili wszyscy w E−trapezy i do dzieła. I ku naszemu wielkiemu
zdziwieniu pierwsze kolokwium wypadło tragicznie, mimo iż zadania rozwiązywać potrafiliśmy.
Nasz prowadzący okazał się wrogiem wspomnianego E−trapezu i konstruował zadania w ten sposób,
że jeśli się robiło schematycznie jak na kursie to prowadziło to donikąd. Jeśli ktoś pomyślał
nad zadaniem i czaił o co chodzi to rozwiązywało się go w dwóch− pięciu linijkach. Nie więcej.
A inną metodą zadanie (to które najbardziej pamiętam) zajęło mi prawie 3 strony A4 i wyszło. Z
tym, że na nic innego nie miałem już czasu.
6 lip 22:47
Trivial: Mógłbyś napisać polecenie tego zadania na 3 strony? Jestem ciekaw.
6 lip 22:51
Gustlik: Ja też nie twierdzę, że matematyka to nauka rozwiązywania zadań, ale chcę nauczyć uczniów
dobierania możliwie najprostszych metod, a to też myślenie.
7 lip 00:23
krystek: @Gustlik spokojnej nocy ! Nauka logicznego myślenia− królowa nauk wszelkich!
7 lip 00:34
Eta:
7 lip 00:37
Gustlik: Masz rację
Krystku, a więc nauczanie jedynie długich i trudnych metod z pomijaniem
prostych jest sprzeczne z nauka logicznym myślenia, a więc z sensem nauczania matematyki.
Pozdrawiam
7 lip 02:10
Basia: Gustlik nie twierdzę, że w ogóle, bo nie mam do tego żadnych podstaw, ale na tym forum
nie uczysz myślenia.
Uczysz bezmyślnego wkuwania formułek.
7 lip 10:13
Trivial:
Basia (logiczne myślenie) kontra Gustlik (śmierć krętym ścieżkom!) − ostateczne
starcie: dzisiaj godzina 2000!!!
7 lip 10:41
7 lip 10:48
Basia: No nie, nie o 20:00 !
Dzisiaj są półfinały Ligi Światowej !
7 lip 10:49
Basia: W czasie tej dyskusji zaobserwowałam jeszcze jedno niepokojące zjawisko.
Kompletny brak poczucia humoru u niektórych
7 lip 10:52
Trivial: Ja natomiast zauważyłem, że każdy może pisać ściany tekstu.
7 lip 10:53
Saizou : Trivial a sędziami kto będzie?
[Basia]] a o 15:00 jak mnie pamięć nie zawodzi jest finał Wimbledonu
7 lip 11:05
Basia:
@Dereck
Twój prowadzący to był mój kolega "po upodobaniach"
wróg schematów, zwolennik myślenia
7 lip 11:08
Basia: No to na razie, coś do jedzenia trzeba kupić............
7 lip 11:09
Saizou : miłych zakupów
7 lip 11:13
Gustlik: Basiu ja właśnie uczę myślenia i poszukiwania prostych metod, a nie zawiłych. Zawiłe to są
w szkole.
7 lip 11:22
Buuu:
Dawno dawno temu(maj) pomagałem pewnemu kolesiowi z gimnazjum. Cholernik za cholerę nie chciał
się nauczyć długości boków w trójkątach 30−60−90; 45−90−45; 60−60−60(tu: P i h). To kazałem mu
liczyć Pitagorasem, przy czym mówiłem, że każde zadanie da się obliczyć o połowę krócej. Koleś
był skrajnie leniwy, ale liczył tym Pitagorasem, bo odmówiłem mu za każdym razem podawania
własności w−wymienionych 3−kątów. W końcu lenistwo zwyciężyło i sam w czasie wolnym
wyprowadził sobie odpowiednie wzory. Sucsess

W dalszym ciągu uważam, że wzorów dla myślących leniuchów nie powinno się podawać
leniuchom/niemyślącym leniuchom. Co to za przyjemność policzyć coś, czego się nie rozumie

Jak to zaprocentuje w przyszłości?
Matura
nie jest obowiązkiem, matura jest przywilejem, który to zaszczyt nie powinien
przysługiwać z racji urodzenia, tudzież ukończenia szkoły z pośledniejszym wynikiem. Osobiście
wolałbym nie zdać matury na wyższym poziomie niż zdawać ją na obecnym(poziom trzymają fizyka,
biologia R, chemia i historia R) marnym poziomie. Geografię, matmę, polski , WOS, historię,
biologię da się zdać z przyzwoitym wynikiem kończąc gimnazjum z 4(może 4+/5−) na świadectwie.
Rzekło by się: co to urwał jest? Mówię to ja, robotnik fizyczny, który matury z matmy nie
zdawał, a obecną(podstawową) rozwiązuje w góra 40 minut. Chyba czas na studia wrócić, bo
poziom strasznie podupadł, co da mi niebywałą przewagę
7 lip 11:42
Jolanta: Gustlik masz sporo racji.Nauczycielka ,która wkrótce pójdzie na emeryturę,uczyła i schematu
Hornera i Twierdzenia Bezouta i wielu innych rzeczy,których nie musiała.Wszyscy z jej klasy
zdali maturę i to bardzo dobrze.
7 lip 11:56
Trivial:
Saizou, sędziuje nie kto inny jak
Eta (pani jabłko).
7 lip 12:23
7 lip 12:25
Trivial:
Witaj.
7 lip 12:25
Gustlik: Jolanta − serdeczne dzięki. Ja widzę po wynikach i dodam, że uczniowie lepiej rozumieją
każde zagadnienie jak się im pokaże prosty sposób. Niedawno przyszedł do mnie uczeń, który nie
rozumiał ciągów liczbowych, zwłaszcza arytmetycznego i geometrycznego. To mu właśnie pokazałem
ten mój sposób z "podjeżdżaniem i cofaniem". Zasada est prosta: startuje sie z obliczeniami
nie od wyrazu a
1 jak w szkole, który w zadaniu z reguły nie jest podany, a z tego wyrazu,
który jest dany. Jezeli w zadaniu jest dane, że np. a
50=200 i r=5 to każdy inny wyraz
możemy liczyc od a
50, nie musimy się cofać do a
1. Tylko licząc "do tyłu" odejmujemy "r"−y,
a "do przodu" − dodajemy "r"−y. Np. a
40=a
50−10r bo "cofamy się" o 10 wyrazów, a
a
70=a
10+20r bo "podjeżdżamy" o 20 wyrazów. To wygląda mniej więcej tak, jakby wsiąść do
pociągu na stacji 50 i jeżeli jedziemy na stację 40 musimy "cofnąć się" o 10 stacji, a jak
jedziemy ze stacji 50 na stację 70 − musimy "podjechać" o 20 stacji. I ten sposób uczniowie
lepiej rozumieją, niż szkolny. Niedawno na tym forum robiłem komuś takie zadanie: w trójkącie
prostokątnym boki tworzą ciąg arytmetyczny, a przeciwprostokątna ma długość 10. Oblicz funkcje
trygonometryczne katów tego trójkąta". Oczywiście żeby to zrobić trzeba było obliczyć długości
boków tego trójkąta. Gościu się męczył na dwóch niewiadomych, bo mu w szkole wbili do głowy
liczenie ciągów od a
1 i r, a więc przyjął sobie długości boków a
1, a
1+r i a
1+2r=10 i
chciał coś kombinować Pitagorasem. Ja mu pokazałem tak: startujemy od a
3, bo a
3=10 jest
podane w zadaniu i długości boków wynoszą: 10−2r, 10−r, 10 i z Pitagorasa mamy:
10
2=(10−2r)
2+(10−r)
2
Mamy więc równanie z JEDNĄ niewiadomą, a nie układ, którym kombinować ten forumowicz. Tylko
popodnosić wzorami skróconego mnożenia, na jedną stronę i z delty wyjdzie r, a jak mamy r, to
obliczymy boki.
To oczywiście przykład.
Inny przykład niemyślenia wziety ze szkoły. Funkcja kwadratowa ma dwa miejsca zerowe x
1=−1,
x
2=5 i największa jej wartość wynosi 10. Oblicz współrzędne wierzchołka paraboli.
Nauczycielka chciała to rozwiązać takim układem:
{ a*(−1)
2+b*(−1)+c=0
{ a*5
2+b*5+c=0
Sorry,
Basiu, nie gniewaj się, ale jeżeli to są metody wymagające ponoć "logicznego
myślenia" to ja za nie dziękuję.
Jak mi uczennica pokazała ten układ to się za głowę złapałem, bo się pokapowałem, że coś tu
jest nagmatwane.
Przecież w zadaniu mamy największą wartość podaną, a więc q=10. Natomiast p liczymy z prostego
wzoru jako srednią arytmetyczną miejsc zerowych − wynika to z symetrii paraboli względem
prostej "pionowej" przechodzącej przez wierzchołek.
| | x1+x2 | | −1+5 | | 4 | |
p= |
| = |
| = |
| =2, zatem W=(2, 10) I PO ZADANIU. |
| | 2 | | 2 | | 2 | |
Właśnie ten wzór na p wynika z logicznego myślenia, bo trzeba zauważyć, że parabola jest
symetryczna, a wierzchołek zawsze leży na osi symetrii, czyli jego wspołrzędna p leży pośrodku
miejsc zerowych.
7 lip 23:32
Basia: Ależ akurat tutaj masz 120% racji. Metody, które zaproponowano tej dwójce są idiotyczne.
Mnie nie o to chodzi.
Mnie chodzi o odwoływanie się do zaśmiecających pamięć, najczęściej nieudowodnionych wzorów,
które owszem pozwalają na nieco szybsze rozwiązania, ale odzwyczajają od myślenia.
Jest też druga sprawa.
Sto razy Ci już mówiłam, że uczniowi z podstawy, który prosi o pomoc w rozwiązaniu zadania
domowego polegającego np. na obliczeniu współrzędnych wierzchołka równoległoboku
nie przekażesz przez 15 minut całej wiedzy o wektorach, skoro do tej pory w ogóle o nich
nie słyszał i w związku z tym proponowanie mu takiego rozwiązania mija się celem.
Nie pomagasz mu. Dajesz mu "gotowca" którego nie rozumie i jeżeli spróbuje go wykorzystać
pogrąży się kompletnie. Wystarczy, że nauczyciel zechce o cokolwiek z tych wektorów zapytać.
A ma prawo skoro uczeń takie rozwiązanie przedstawił.
Dobrze wiesz, że nie znoszę rozwiązywać tych zadań w inny niż wektorowy sposób, ale jeżeli chce
się komuś pomóc na forum trzeba dostosować się do realiów.
Zupełnie co innego gdy uczysz kogoś stale i systematycznie.
To są dwa różne światy.
8 lip 00:44
Gustlik: No właśnie ja uczę tych wektorów, bo to PODSTAWA geometrii analitycznej. Moi uczniowie wiedzą,
co to wektory i jak się nimi posługiwać. Po prostu program jest chory, bo wektory powinny być
na podstawie, i ja go prostuję. Wolę uczniowi pokazać prosty sposób i wytłumaczyć, skad się on
wziął, niz dostowywac się do topornych realiów. A rachunek wektorowy jest akurat banalnie
prosty i wszyscy go rozumieją.
8 lip 10:20
Artur z miasta Neptuna:
Gustlik −−− takie pytanko −−− nauczasz licealistów z mat−fizu czy humanistów? W dobrym liceum,
średnim, czy dziurze zabitej deskami ?
Jaki odsetek uczniów u Ciebie w szkole nie zdało matury z matematyki?
Jestem święcie przekonany, że z 15%, którzy nie zdali matury większość stanowią maturzyści z
'beznadziejnych' szkół z różnych (większych bądź mniejszych) miast.
Dlatego też moje pytanie brzmi −−− czy miałeś/masz styczność z uczniami takich właśnie szkół?
Gustlik −−− tak się składa że obecnie wróciłem na uczelnię (zaoczne studia) ... nie ma zbyt
wiele czasu (baaardzo obcięte liczby godzin a program jak dla dziennych) .... i powiem Ci, że
może 10% ludzi potrafi poprawnie obliczyć iloczyn wektorowy.
Próbowałem im pomóc, tłumacząc z mechaniki ogólnej jak w praktyce wykorzystać zależności
różniczkowe ciężaru płaskiego, siły tnącej, momentu w m.in. belek gerberowskich.
Z grupy 36+120 'załapało' 6 osób ... reszta 'jedzie po staremu' bo to jest jedyny schemat jaki
są w stanie pojąć.
A większość odpada już dużo wcześniej.
Po co o tym piszę? Chcę Ci powiedzieć − że większości przypadków młody człowiek wybiera
bezmyślne wypełnianie jakiegoś schematu niż przemyślenie sprawy i zastosowanie odpowiedniej
(najszybszej) metody do danego zadania.
8 lip 22:42
Mila: Artur, chyba masz bardzo blade pojęcie, jakie mamy szkoły. W dużym mieście są licea renomowane,
które mają wysokie wymagania przy rekrutacji i kadra nauczycielska ma z kim pracować i trzymać
poziom. Licea pozostałe przyjmują jak leci od 50 punktów ( gdy w renomowanych od 170) i
naprawdę nic nie mogą nauczyć. Przyjmują na tyle klas, ile im kuratorium, (czy wydział
edukacji?) pozwoli, aby mieć pracę dla nauczycieli, administracji.
To jest dramat, w technikach i liceach profilowanych też na ogół jest słaba młodzież.Po kilku
latach nauki niektórzy nie potrafią bez tablic obliczyć pola podstawowych wielokątów. Nie
zdają matury i tak powinno być.
Tak, po kilku reformach wygląda oświata.
Jak wygląda sytuacja w małych miastach nie wiem.
9 lip 00:03
Gustlik: Artur nauczam i jednych i drugich. I matołów i zdolnych W dodatku każdy wzór, którego nie
ma w szkole wyprowadzam. Szczerze mówiąc opłaci mi się to pod każdym względem, bo czas
poświęcony na wyprowadzenie wzoru "zwraca się" z nawiązką później przy rozwiązywaniu zadań, bo
rozwiązując krótszym sposobem przerobię więcej materiału i uczeń będzie więcej wiedział. Poza
tym, jak mówiłem, uczeń stosując krótsze metody zaoszczędzi czas na maturze, zrobi więcej
zadań i osiągnie lepszy wynik.
9 lip 10:15
Koral : Gustlik nie znam tu nikogo a czytałem w tym poście domyślam się że jesteś nauczycielem zobacz
do mojego zadania i jak coś to wyjaśnij
9 lip 10:41